sobota, 27 czerwca 2009

odchodzą...

25 czerwca 2009 zakończył życie Michael Jackson.


W moim życiu też dużo zmian. Im bardziej świadoma tego, co we mnie, tym łatwiej określam rzeczywistość w okół. Zazwyczaj łączy się to z czyszczeniem najbliższym,odświeżaniem polegającym na odrzucaniu zbędnego.
Weryfikacja stanu zewnętrznego poprzez odrzucanie niepotrzebnych do rozwoju spraw i osób wiąże się z emocjonalnymi wyzwaniami, ale jest konieczna. To moja droga. To droga tych, którzy prostują własne ścieżki, żeby dojść do kolejnych rozwidleń - tych najlepszych dla siebie. Konkretów nie będzie tutaj. To wnioski i prawda, która wyzwoliła się znowu. Tę prawdę wyzwalają ciężkie zderzenia z nieprzystającą do moich rzeczywistością innych. Oby odwaga mnie nie opuściła. Życzę sobie śmiałego dążenia do osiągania coraz wyższych etapów mojej osobistej ewolucji. Nie zaszkodzi nawet rewolucja. Skok.

Tak samo jest ze śmiercią.
Wyznacza koniec, ale też początek, w tym jednym punkcie.
Niespodziewanie odszedł człowiek ikona. Bardziej ikona, bo pozbawiony już wymiaru człowieka z krwi i kości, stał się największą ofiarą rasizmu, a potem już stopniowo coraz bardziej przerażającym, choć genialnym tworem popkultury. Stał się produktem dla mas, nieszczęśliwym znakiem czasu, gdzie waga wizerunku, stawianego na piedestale świata pozorów, zabiera człowieka i wymienia go na plastikowego idola! Odbiera możliwość bycia sobą.
Epoka popkultury musi odejść, by zrobić miejsce dla zupełnie nowych wartości...
...dla nowego świata!
A jaki on będzie, zależy tylko od nas!

Brak komentarzy: