piątek, 6 listopada 2009

Lśnienie

Jesień. Szaro, chłodny wiatr wyciska łzy z oczu. Oczekiwanie na zmierzch, który przykryje smętne myśli wywołane obrazem mglistym, niekonkretnym, bez barw. Czekać znaczy spodziewać się czegoś. A co jeśli wizja okaże się przerażająco piękna? Kiedy wszystko, co znajome obróci się w popiół i nadciągnie olbrzymia wichura, a z pyłu lekko opadającego na ziemię wynurzy się ptak ognisty, który powiedzie świat w nową czucioprzestrzeń?

Myśl sprowadzi fakt. Czucie spowoduje odczucie w przedmiocie odczuwania. Obudzi się głęboka odpowiedzialność. Światło zapali się w sercu tego, którego wybierzesz. W końcu zrozumiesz, że nie istnieje czas. Przemieszczanie się z miejsca na miejsce okaże się tak proste, że wystarczy skierować myśl, a znajdziesz się wszędzie, gdzie tylko zapragniesz.

Wyobrażam sobie szczęście. Lato. Przemierzamy łany zbóż. Przebijając się przez gęste złote kłosy, spoceni słońcem, uraczeni słodkim zapachem sierpniowego powietrza nagrzanego od miłosnych uniesień padamy w końcu na gorący piasek i wtuleni w swoje ciała nie zauważamy jak mija wieczność. Uczucia synchronizują oddechy. Gesty łączą się w tańcu ciał zespolonych idealnym rytmem.

Wystarczy pomyśleć. Myśleć tak mocno, że świat podda się i sam ukłoni w budowaniu mojej wizji. Jestem tu i teraz, tylko tu i tylko teraz. Im bardziej będę brała odpowiedzialność za świat otaczający, tym większy zdobędę wpływ na jego kształt, smak, kolor, gęstość i promieniowanie.

napisałam dziś - D.D.