Paweł Huelle napisał, że taka postawa ciągłego, konsekwentnego podążania obraną sobie drogą artystyczną, jest dzisiaj wyrazem prawdziwej awangardy, w opozycji do postmodernistycznych postaw, sprowadzających sztukę do kategorii gry i ulotnego zdarzenia medialnego.
Konsekwencja w malowaniu obrazów nie jest dla mnie sztywnym trzymaniem się oswojonej materii - to świadome podążanie wybraną drogą, która daje niekończącą się ilość możliwości w ramach przyjętych założeń.
A jak miło usłyszeć, że odczytywane jest to, jako awangardowe podejście! Teraz tak to wygląda, bo myślę, że owo postrzeganie wynika z charakteru naszych czasów, gdzie mniej niż 5 minut potrafi niektórym wystarczyć, aby zaistnieć, a potem już tylko pławią się w swoich mniej lub więcej spektakularnych błyskach odkryć, z których polityka krytyków potrafi zrobić niekończące się źródło dywagacji, opracowań i odniesień, często mocno naciągniętych.
Żyjemy coraz szybciej? Tworzymy coraz szybciej? Zapominamy o rytuale materializowania się dzieła sztuki, który przecież ma swój uświęcony proces i odbywa się poza czasem, poza przyszłością i przeszłością, bo tylko w teraźniejszości, która jedyna istnieje?
Kiejstut Bereźnicki napisał , że obraz nie jest notowaniem tego czasu, w którym powstaje. Jest wywoływany z pamięci, jest syntezą, sumą różnych elementów. To, o czym mówiliśmy pięć minut temu, już minęło. W tym sensie wszystko jest przeszłością.
Przypomina to trochę wywoływanie powstałych wcześniej zdjęć - korzystam z pamięci - a pamięć nie korzysta z powszechnego atrybutu, jakim jest czas, bo tutaj właśnie pojawia się wątek uniwersalizacji i świadomości, która z linearnym pojmowaniem wydarzeń w czasie nie ma nic wspólnego - fascynujące?
Chyba Kiejstut przekroczył barierę czasu pojmowanego linearnie. Stanął na wysokości świadomości siebie, a ja odnajduję znów dowód na to, że tworzenie daje nieśmiertelność. I bawi mnie to i cieszy, nie tylko z własnego powodu.
A kwestia przeszłości? Przecież jeśli wszystko jest przeszłością to znaczy, że mamy do wszystkiego dostęp - nieograniczony!
Jak w tej sytuacji odczytać holenderskie martwe natury, surrealistyczne pustynie ze słoniami, fowistyczne czerwone drzewa, gauginowskie kobiety, puentylistyczne scalenia widoku, pisuar Duchampa, srebrną fabrykę Warhola, rozjechany portret Bacona i Velasquez’a, jeszcze zieleń veronese'a i okres błękitny Picassa? Czy wrzucać na to wszystko neomodernistyczną zasmażkę linearnego postrzegania historii kultury, czy raczej z wytchnieniem wachlować się dorobkiem przeszłości, do której blisko z każdej perspektywy?
Możemy wszystko. Tę konstatację pozwalam sobie poczynić na użytek działań budzących tych wszystkich, którym bliskie jest poczucie sensu w niekończących się próbach oswojenia przeklętego, bo wciąż nieodgadniętego poczucia, że czas jest pojęciem fałszywym.
Dominika Daszewska
5 sierpnia 2010
czwartek, 5 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)