QUEST
Wciąż nie znasz dnia ani godziny. Godzinami przeglądając się
w lustrze nie zauważam już piękna. Zniewolony mój wzrok podąża wciąż tym jednym tropem nieuchwytnym dla zmysłów. Łatwo popadam w przesadę. Wyobraźnia ucieka wyolbrzymiając to, co ukryte. Stając tęsknotą, której nie mogę wyrazić. Niespełnialnym dążeniem do absolutu. Magiczny bezkonkret, bezkształtny marazm w nicości iluzji bogactwa i dobrodziejstwa miłości. Hiponotyzerski trans orgiastyczny. Po ekstazie przychodzi zejście schodami na ziemię, po zejściu zmęczenie i kolejne przeczekiwanie bez życia, aż do następnego…
Muszę tak gonić ułudę i mimo uzmysłowienia sobie, że nią właśnie jest, staram się ją urzeczywistniać. Wciąż głodna. Niezaspokojona. Ciekawość i lęk, rozpierająca energia i poczucie braku. Zastanawiające jak nicość wciąga. Mrok wydaje się pełen przygód i tajemnic. Wchodząc pławisz się w głębi nieostrości a kiedy trzeba wrócić do brutalności – cierpisz, choć znosisz to z godnością.
środa, 30 lipca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz