„W małżeństwie cudów nie ma. Największym cudem jest miłość.” Tak zadedykowana księga cudów Chin trafiła w ręce nowożeńców, którzy ten wielki moment świętowali na dachu świata. Górzysty teren. Każda góra wyściełana zielenią środkowego lata. Motyw goniący następny motyw już po pewnym czasie sam stawał się kadrem obrazu olejnego pozbawionego twardej materii płótna i sztywnych reguł technologii techniki malarskiej. To może nieelegancko, że przedkładam sztukę nad wesele…
Ślub i wesele odbyły się w bardzo eleganckim tonie. Maleńki kościółek drewniany, grzmot dudniącego kapłana. „Wy bądźcie jak skała!!” Wilgoć górska drewnianych desek nasyconych zapachem kadzidła. Małe drewniane rzeźby świętych, belka w sklepieniu, skupienie bez zbędnego splinu i ociekania złotem. Prostota i prawdziwość przeżywania wydarzeń, które na zawsze zapadają w pamięć. Słów o wierności, miłości i że nie opuszczę Cię aż do śmierci. Pamiętam łzy szczęścia w oczach panny jeszcze. (…)
To nie są chińskie wynalazki czy cuda. Nasz kraj, natura z trzewi wyczuwalna, szumiące przestrzenie, a w środku połaci wysokich suchych traw chór świerszczy wspiera krwioobieg wielkiej przyrodzie. Słońce stopniowo schodzi zboczem górskim prasując runo leśne, kobierce trawiaste. Nadciągają chmury z ziemi zrodzone. Wyciągnięte wilgocie, utkane z mgieł cząsteczki obłoków co jak potężne smoki rosną w górę, aby zakłębić się wokół ziemi.
Gdyby miłość upodobnić do mocarzy żywiołów byłaby potęgą niezniszczalną.
Jak skała! – grzmiał wysłannik Boga.
poniedziałek, 21 lipca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz